Przejdź do stopki

Konsekwencje braku ustawy reprywatyzacyjnej - - Roszczenia spadkobierców hr. Tarnowskiego

Treść

Już dwie dekady trwa skomplikowany pod względem prawnym, ale i społecznym spór Suchej Beskidzkiej ze spadkobiercami majątku hrabiego Juliusza Tarnowskiego. Pozostawiony przez władze centralne samorząd czyni dalsze starania, mające na celu ochronę przekazanych mu przed laty nieruchomości, aby te mogły służyć lokalnej społeczności.

Temat postępowań reprywatyzacyjnych prowadzonych na wniosek rodziny Tarnowskich był najważniejszym zagadnieniem, nad którym dyskutowali radni podczas XXIX sesji Rady Miasta, która odbyła się 31 maja br. Na wstępie, w imieniu Burmistrza Miasta, rozległe zagadnienie omówiła kierownik Referatu Gospodarki Nieruchomościami Urzędu Miasta Sucha Beskidzka Marta Cholewa – Janoszek. Przypomniała, że na mocy dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego majątek ziemski hrabiego Tarnowskiego (tzw. folwark Sucha) o powierzchni 167 ha został tuż po II wojnie światowej przejęty na rzecz Skarbu Państwa. Na podstawie decyzji komunalizacyjnych część tych nieruchomości została po 1990 r. przekazana Gminie Sucha Beskidzka i na nią zostały założone księgi wieczyste. Spadkobiercy rodziny Tarnowskich starania o zwrot majątku rozpoczęli w marcu 2001 roku, a ten obejmował między innymi wszystkie nieruchomości wzdłuż główniej ulicy miasta od „starego przedszkola”, aż po dzisiejsze osiedle Beskidzkie, po obu stronach ulicy.

Pierwsze postępowania toczyły się przed Wojewodą Małopolskim, który w sierpniu 2004 r. wydał decyzję administracyjną, w której stwierdził, że nie ma podstaw do uznania tych roszczeń. Zdaniem ówczesnego wojewody nieruchomości te podpadały pod działanie dekretu PKWN. Jednak od decyzji wojewody rodzina Tarnowskich wniosła odwołanie do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, który 5 maja 2005 r. uchylił zaskarżoną decyzję i umorzył postępowanie pierwszej instancji argumentując, że droga administracyjna nie jest właściwa do orzekania, czy nieruchomości ziemskie podpadały pod przepisy reformy rolnej. W jego ocenie powinny tym zajmować się sądy cywilne.

Uchylenie przez ministra decyzji wojewody spowodowało, że ze strony Tarnowskich ruszyła lawina pozwów kierowanych do sądów cywilnych, a dotyczących poszczególnych nieruchomości położonych na terenie Suchej Beskidzkiej. Pomimo czynnego udziału i licznych odwołań Gminy zapadły wyroki w pierwszej, a nawet drugiej instancji nakazujące zwrot Tarnowskim poszczególne nieruchomości. Przełomowym momentem dla miasta był 5 czerwca 2006 r., gdy w wyniku kasacji Gminy, Sąd Najwyższy uchylił jeden z wyroków Sądu Apelacyjnego. Uznał, że właściwą drogą w tym sporze jest jednak droga administracyjna, a nie cywilna. I w ten sposób postępowania wróciły na drogę administracyjną.

WOJEWODA ZMIENIŁ ZDANIE

Jeszcze w sierpniu 2004 roku Wojewoda Małopolski uznawał roszczenia rodziny Tarnowskich za bezzasadne. Przez pięć lat jakie upłynęły od wydanej przez niego decyzji zmieniło się jego stanowisko i trudno w tym zakresie doszukiwać się logicznej argumentacji. Fakty są jednak takie, że 31 sierpnia 2009 roku Wojewoda wydał pierwszą niekorzystną dla Gminy decyzję. Stwierdził, że nieruchomość położona przy ul. Mickiewicza 40, czyli obiekt tzw. Ochronki, nie podpadała pod działanie przepisów dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej. Przedmiotowa decyzja nie została przy tym doręczona Gminie Sucha Beskidzka, gdyż Wojewoda błędnie przyjął, że Gmina… nie jest stroną w postępowaniu. Tymczasem nieruchomość została niezwłocznie sprzedana przez spadkobierców, a Gmina pomimo wykorzystania wszystkich dostępnych środków prawnych nie odzyskała już tego terenu.

Kolejną ważną nieruchomością, która przeszła w ręce spadkobierców hrabiego Tarnowskiego to nieruchomość wraz z budynkiem „dawnego przedszkola” przy ul. Mickiewicza 20. 8 czerwca br. Gmina wydała ją prawnikom reprezentującym interesy rodziny Tarnowskich.

TEREN PO „CZERWONEJ KAMIENICY” ORAZ ZESPÓŁ ZAMKOWO-PARKOWY POZOSTAJE WŁASNOŚCIĄ MIESZKAŃCÓW SUCHEJ BESKIDZKIEJ

O  tym, że sprawa nie jest jednoznaczna i warto podejmować starania o zachowanie stanu posiadania Gminy, świadczy inny przykład bardzo ważnej i cennej dla miasta nieruchomość jaką jest blisko dwuhektarowy teren pomiędzy zamkiem, a Nadleśnictwem. Niegdyś znajdował się na nim wzniesiony z cegły piętrowy budynek zwany „Czerwoną Kamienicą”, zespół budynków administracyjno-gospodarczych, wozownia oraz ogród warzywny. Obecnie teren przeznaczony jest pod obszerny parking oraz strzelnicę dla łuczników. Po trwającym kilka lat postępowaniu administracyjnym, w 2018 r. Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie ostatecznie rozstrzygnął sprawę tzw. „Czerwonej Kamienicy”. Zapadł korzystny dla Gminy wyrok w którym uznano, że tereny pomiędzy Zespołem Zamkowo – Parkowym, a budynkiem Nadleśnictwa podpadały pod działanie dekretu i zostały zgodnie z prawem przejęte przez Państwo na cele reformy rolnej. Tym samym Gmina Sucha Beskidzka pozostaje właścicielem przedmiotowej nieruchomości.

Inaczej było z zespołem zamkowo-parkowym. Pomimo początkowych zapewnień, że zamek zwany „Małym Wawelem” nie będzie przedmiotem roszczeń przedwojennych właścicieli, w 2005 roku pełnomocnicy rodziny Tarnowskich rozpoczęli starania o jego zwrot. Po blisko 10-ciu latach  trwania procesów, Naczelny Sąd Administracyjny oddalił złożoną przez Gminę skargę kasacyjną.   W uzasadnieniu wskazał że zamek został bezprawnie skonfiskowany, gdyż miał on charakter rezydencjonalny i nie był funkcjonalnie związany z rolną częścią majątku ziemskiego Juliusza hr. Tarnowskiego. Dzięki determinacji Burmistrza Miasta i Rady Miasta, Gminy Sucha Beskidzka jest już pełnoprawnym właścicielem zespołu zamkowo-parkowego Po wielu rozmowach i negocjacjach w sprawie dalszych jego losów, 4 kwietnia 2016 roku Burmistrz Miasta oraz Władysław Juliusz Tarnowski działający w imieniu własnym, jak również pozostałych spadkobierców rodziny Tarnowskich, podpisali akt notarialny w sprawie zakupu przez Gminę Zespołu Zamkowo – Parkowego za kwotę 5 mln złotych. Środki finansowe na zakup zamku w całości pochodziły z budżetu miasta (w tym częściowo z kredytu) , ponieważ pomimo starań, ani Kancelaria Premiera ani Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie pomogły samorządowi Suchej Beskidzkiej w jego wykupie. Samorząd dokonując także ogromnego wysiłku finansowego, doprowadził do odrestaurowania „Małego Wawelu” i szerokiego udostępnienia społeczeństwu oraz turystom tego pięknego dziś i cennego zabytku.

ROSZCZENIA SĄ DUŻO WIĘKSZE

Względem wielu nieruchomości w dalszym ciągu toczą się postępowania, które nie mają jeszcze swych rozstrzygnięć lub z różnych powodów są zawieszone. Dotyczą one między innymi terenu potartacznego po obu stronach ulicy Mickiewicza, a także terenów obecnych zabudowań supermarketów Intermarche i Bricomarche, byłych Zakładów Przetwórstwa Owoców i Warzyw (obecnie firmy Sucha Atut), kompleksu sportowego „Babia Góra” wraz ze stadionem oraz Szkoły Podstawowej Nr 1, gruntów przy ul. Przemysłowej (pomiędzy torami kolejowymi, a rzeką Stryszawką), a także przy ul. J. hr. Tarnowskiego od granicy parku zamkowego w kierunku zachodnim.

Niezależnie od powyższych postępowań o odzyskanie nieruchomości przez spadkobierców rodziny Tarnowskich, w Sądzie Okręgowym w Krakowie toczą się postępowania o zapłatę wielomilionowych odszkodowań za tzw. bezumowne korzystanie z nieruchomości oraz jako zwrot pożytków, które według skarżących gmina mogła uzyskać.

PAŃSTWO ZAWIODŁO – NAPRAWIANIE KRZYWD HISTOTRYCZNYCH KOSZTEM SAMORZĄDÓW

- Nie mam żadnych wątpliwości, że jest to najtrudniejszy temat z jakim przyszło mi się zmierzyć od momentu objęcia urzędu Burmistrza. Trudność wynika nie tylko ze skomplikowanej wykładni sądowych, które w dodatku zmieniały się na przestrzeni lat, ale i ze względu na nasze odczucia. Pozbawienie własności było niegodziwością i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Jednak teraz fizyczny ich zwrot, po tylu latach ustabilizowanego posiadania, jest kolejną niegodziwością, za którą zapłaci społeczeństwo lokalne – powiedział Burmistrz Miasta Stanisław Lichosyt. Podkreślił, że zarówno jego obowiązkiem, jak i całego samorządu jest dbałość o majątek gminy, który jest zapisany w księgach wieczystych. Nie ukrywa, że ma wątpliwości, czy Polskę stać na naprawianie krzywd historycznych, które miały miejsce ponad 70 lat temu. Zauważa, że pokrzywdzonych w wyniku wojen i zmian ustrojowych było bardzo wiele osób, a dziś mamy pamiętać jedynie o pewnych grupach, które mają większą siłę przebicia. – Po wojnie władze pozbawiały naszych rodziców i dziadków gruntów z przeznaczeniem na różne cele, oferując odszkodowanie kilkukrotnie niższe niż wartość odbieranych nieruchomości. Ci ludzie w wielu przypadkach nie przyjmowali tych odszkodowań na znak protestu. Do dziś nikt tych krzywd nie zamierza naprawiać pomimo, że to właśnie ci ludzie pracowali przy odbudowie kraju po zniszczeniach wojennych i zmuszeni byli znosić trudy życia tu w Polsce po zmianie ustroju– zauważył Burmistrz.

Dzieląc się dalej swoimi odczuciami Burmistrz wprost stwierdził, że winę za obecny stan rzeczy ponosi Państwo, które przekazało samorządowi grunty decyzjami komunalizacyjnymi. Samorządy stały się prawomocnymi właścicielami. Tymczasem okazało się, że te nieruchomości mają poważną wadę prawną, a Państwo nie reaguje. Zostawiono samorządy same sobie, a podobnych przypadków w Polsce są setki. Przygotowano co prawda kilka projektów ustawy reprywatyzacyjnej, ale żaden z nich nie wszedł w życie. – Miałem nadzieję, że przedłużające się postępowania dają szansę na opamiętanie, że władze ustawodawcze zaczną działać w tej sprawie. Nic takiego nie nastąpiło. Trzykrotnie imiennie zwracaliśmy się do każdego posła i senatora z osobna z apelem i prośbami o rozwiązanie problemu w sposób systemowy. Ostatnia szansa pojawiła się w 2015 roku, ale i tym razem projekt ustawy reprywatyzacyjnej, która miała załatwić sprawy kompleksowo poprzez wypłatę ewentualnych odszkodowań, po pogrożeniu palcem z zagranicy, został schowany do szuflady i tam jest do dziś.  – mówił Burmistrz Lichosyt. Przypomniał, że ówczesny minister sprawiedliwości Patryk Jaki konsultował nawet z samorządami projekt ustawy, która zakładała, że odszkodowania wynosić będą 20% wartości majątku i to w dniu jego nacjonalizacji. Gdyby ustawa w takim kształcie weszła w życie, to dla Suchej Beskidzkiej problem byłby rozwiązany. Samorząd mógłby decydować, na których nieruchomościach najbardziej mu zależy i wówczas nawet kosztem zaciągania kredytów byłby w stanie ostatecznie  regulować sprawy własnościowe. Tymczasem do dziś duża część nieruchomości na terenie miasta jest zablokowana, a w szczególności tereny potartaczne, na których można byłoby wybudować bloki, gdyż takie są potrzeby społeczne. Warto również przypomnieć, że kilkanaście lat temu miasto podjęło także próby porozumienia się z rodziną Tarnowskich. Burmistrz Stanisław Lichosyt wraz z grupą ówczesnych radnych spotkał się z nieżyjącym już Władysławem Tarnowskim. Niestety, postawione twarde warunki przez spadkobierców wypłaty im 75% wartości wszystkich nieruchomości objętych roszczeniami względem Gminy, były niemożliwe do spełnienia.

Stanisław Lichosyt wspomniał również, że w trakcie trwających już od dwóch dekad postępowań poruszany był wątek odszkodowań, które rząd polski wypłacał za mienie pozostawione w Polsce w zamian za odstąpienie od roszczeń do tego majątku. Nasz kraj zawarł między innymi umowę z Francją. Na jej mocy Polska przekazała Francji łącznie 65 mln ton węgla, by w zamian tamtejszy rząd uregulował ze swoimi obywatelami kwestię roszczeń majątkowych w stosunku do Polski. Jednak i w tym przypadku polskie Państwo zawiodło nie domagając się od Francji szczegółowego rozliczenia, co dało furtkę do prywatnych roszczeń. Jest to o tyle ważna kwestia, że to właśnie do Francji wyjechała rodzina Tarnowskich po wybuchu II wojny światowej. W listopadzie 2011 roku Ministerstwo Finansów, po interwencji Burmistrza  potwierdziło nawet, że na liście osób, którym wypłacono odszkodowanie znajduje się Julies Tarnowski. Gdy jednak suski samorząd wystąpił o udostępnienie tej listy, to okazało się, że jest ona niekompletna (niepełna) i brak dowodów na wypłatę Tarnowskim odszkodowania.

DEKRET DO DZIŚ NIE ZOSTAŁ UCHYLONY

Omawiając temat sporu Miasta z rodziną Tarnowskich, Burmistrz zwrócił uwagę na jeszcze jeden wątek tej sprawy. Podkreślił, że dogłębnie zapoznał się z treścią dekretu PKWN oraz rozporządzeniem Ministra Rolnictwa, które uściślało zasady pozbawiania ówczesnych właścicieli wielkich majątków. – Jego treść mrozi krew w żyłach. Dzisiaj żyjąc w innej rzeczywistości można śmiało powiedzieć, że był to bandycki dokument, ale do dziś nikt tego aktu prawnego nie uchylił – zaznaczył Burmistrz. Zwrócił uwagę, że zawarte w nim zapisy były jednoznaczne. Nacjonalizacji bez żadnego odszkodowania podlegały majątki o powierzchni 50 hektarów gruntów rolnych, a jeśli powierzchnia liczyła powyżej 100 hektarów były one nacjonalizowane w całości wraz z zabudowaniami bez względu na sposób ich wykorzystywania. Tymczasem Sądy zaczęły analizować czy dana nieruchomość miała związek funkcjonalny z gospodarstwem rolnym, czy grunt nadawał się do upraw rolnych, a nawet czy sporny teren znajdował się na wsi, czy na terenach miejskich (jest to o tyle dziwne, że w dekrecie zapisano, że pozyskiwane grunty mogą być przeznaczane pod rozbudowę miast). Właściciele odbieranych majątków musieli je opuścić w ciągu kilku dni i mogli występować o przyznanie im do 5 hektarów gruntów, ale w innym powiecie. Ponadto mogli zabrać ze sobą jedynie najpotrzebniejsze przedmioty. Wszystko inne było im odbierane. – Gdyby literalnie patrzeć na treść dekretu, to nie ma żadnych wątpliwości, był złodziejski, zgodny z ówczesnym trendem i nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do intencji jego autorów. Mówię jakie są fakty i nie ma przy tym  znaczenia jakie są moje osobiste odczucia. Mnie został powierzony majątek Gminy i w świetle obowiązującego prawa jestem odpowiedzialny za gospodarowanie nim. Gmina może działać tylko na podstawie prawa  i w granicach prawa, które wyraźnie i ściśle określa na jakich zasadach następuje obrót nieruchomościami należącymi do Gminy. Podkreślam to dlatego, bo słychać ciągle jakieś głosy, że należało się dogadać z Tarnowskimi. Nikt przy zdrowych zmysłach i przy obecnym stanie prawnym nie odważyłby się przekazać majątku gminy osobie prywatnej na zasadzie „dogadania się”, czyli bez prawomocnego wyroku Sądu, nawet gdy ta osoba jest pełnoprawnym spadkobiercą przedwojennych właścicieli. - stwierdził Burmistrz Stanisław Lichosyt. 

RADA MIASTA: TRZEBA TEGO PILNOWAĆ, A MIESZKAŃCY MOGĄ POMÓC

Radni w pełni podzielili stanowisko Burmistrza. – Wiele spraw udało nam się wygrać, a są one zawieszone jedynie z powodu odwołań. Boli, że część miasta jest zablokowana, a inne budynki niszczeją, gdyż nie wiadomo co z nimi będzie. Trzeba liczyć, że państwo pochyli się nad tym problemem, bo to tysiące majątków na terenie całego kraju. To są też fabryki, sklepy, czyli miejsca pracy. Czasem ludzie nas pytają dlaczego nic nie robimy z ogrodem przy starym przedszkolu. Nic nie robimy, bo jego stan prawny jest nierozstrzygnięty. Teraz już faktycznie nie jest nasz. Potrzebne są systemowe rozwiązania. Do tego dochodzą roszczenia za bezumowne korzystanie. No w imię czego. W jaki sposób miasto korzystało z zamku? W taki, że go utrzymywało i doprowadziło do świetności? Osobiście uważam, że musimy pilnować tych spraw – mówił, stawiając pytania retoryczne przewodniczący Komisji Spraw Społecznych Tadeusz Kosman. – Jako radny dostrzegam ogrom pracy Burmistrza, celem zachowania własności. I za ten ogrom pracy należy się szacunek – dodał przewodniczący Komisji Rozwoju Gospodarczego i Finansów Adam Leśniak.

Komentując słowa radnych Burmistrz stwierdził, że wolałby włożyć ten wysiłek, czas i energię na  realizację innych celów z korzyścią dla miasta  . Dodał, że temat jest już szeroko omawiany szósty raz. Zaapelował przy tym do mieszkańców, by jeśli posiadają wiedzę lub dokumenty, zdjęcia wskazujące jak duży teren zajmował przed II wojną światową tartak, to aby je udostępnili. Dzięki nim gmina będzie mogła jeszcze lepiej udokumentować, że zakład drzewny funkcjonował na mniejszym obszarze niż jest obecnie „zablokowany”. Jest pewne, że tartak nie rozciągał się od obecnego ciągu handlowego po bloki. Istniał staw i tereny zielone, na których wypasano bydło. Tartak został rozbudowany dopiero po wojnie Potwierdził to Minister Rolnictwa, który orzekł, że tylko mniej więcej połowa terenu podpadała pod dekret o PKWN. Jednak rodzina Tarnowskich odwołała się i Naczelny Sąd Administracyjny skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Wciąż zatem jest realna szansa, aby cześć tego najcenniejszego dla miasta terenu została w jego posiadaniu i aby samorząd miasta mógł zdecydować jak ten teren zostanie zagospodarowany. Radni jednogłośnie upoważnili Burmistrza Miasta do kontynuacji działań zmierzających do utrzymania własności gminy majątku będącego przedmiotem roszczeń spadkobierców rodziny Tarnowskich.

Wojciech Ciomborowski