Cudze chwalimy, swego nie znamy
Treść
Sucha Beskidzka tętniła w tym roku życiem kulturalnym, oferując mieszkańcom i gościom niezwykle zróżnicowany wachlarz wydarzeń. Od energetycznych koncertów, przez rockowe brzmienia, aż po muzykę elektroniczną i klasyczną. Wydaje się, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. A jednak, mimo bogatej oferty i artystów o ugruntowanej renomie, wiele z tych wydarzeń nie zgromadziło licznej publiczności. Co najbardziej zdumiewające – działo się tak, mimo że wstęp na większość z nich był całkowicie darmowy. Rodzi się więc pytanie: czy mieszkańcy Suchej Beskidzkiej cierpią na kulturalną apatię?
Tegoroczny kalendarz imprez w Suchej Beskidzkiej prezentował się imponująco. W ramach „Małopolska Tour” na scenie wystąpił Sound’n’Grace, zespół znany z porywającej energii i gromadzący tłumy w całym kraju. Tydzień wcześniej przy komplecie publiczności zagrał na biletowanym Krajowym Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu, a w naszym mieście, gdzie koncert był darmowy, publiczność, pisząc delikatnie, zawiodła. Dni Ziemi Suskiej, największe święto miasta cieszyło się już dużo większym zainteresowaniem, ale jednak nie takim jak w latach poprzednich. Jest to bardzo zaskakujące, bo ponownie przygotowano szeroki wachlarz atrakcji i koncertów, adresowanych do różnych odbiorców. W sobotni przybyłych na dziedziniec zamkowy oczarowała laureatka Fryderyków 2024 w kategoriach fonograficzny debiut roku i album roku indie pop Daria ze Ślaska, a w sentymentalną rockową podróż zabrał ExMaanam z charyzmatyczną wokalistką Karoliną Leszko i muzykami występującymi w legendarnym zespole. Wyjątkowym wydarzeniem tegorocznych Dni Ziemi Suskiej było widowisko artystyczne na dziedzińcu suskiego zamku w wykonaniu grupy Tenors Bel’Canto. Trio znakomitych solistów z Lwowa wystąpiło wraz z Suską Orkiestrą Zamkową.
Zaledwie dwa tygodnie później dziedziniec suskiego zamku ponownie wypełnił się muzyką, tym razem filmową. Zwieńczeniem drugiego dnia Festiwalu Artystycznego „Urodziny Billy'ego Wildera” były wieczorne koncerty – jazzowy w wykonaniu Dirty Horns, który udowodnił, że zarówno do jazzu, jak i scenicznego wyglądu można podejść z dużym dystansem oraz muzyki filmowej z udziałem uznanych solistów. Miłośnicy mocniejszych brzmień również nie mogli czuć się zawiedzeni. Na zamkowym dziedzińcu odbył się koncert „Suski Hałas” a także pierwsza edycja profesjonalnie zorganizowanego festiwalu muzyki elektronicznej Beatland Festival z udziałem artystów występujących na największych europejskich scenach muzyki elektronicznej z Mauro Picotto na czele. I choć ten kilkunastogodzinny koncert był biletowany, to trzeba podkreślić, że na wydarzenia z udziałem tych muzyków organizowane w innych miastach bilety wyprzedają się w dziesiątkach tysięcy.
Pod koniec sierpnia w Centrum Kultury i Filmu zainagurowany został festiwal „Potknij się o Jazz”. I ponownie wśród publiczności mieszkańców naszego miasta była garstka, a chęć obcowania z jazzem na wysokim poziomie artystycznym zademonstrowali poprzez swoją obecność między innymi mieszkańcy Krakowa.
Szeroka i różnorodna oferta zdaje się przeczyć narzekaniom, które czasem można usłyszeć, że w mieście „nic się nie dzieje”, a zwłaszcza „nic dla młodych”. Festiwal muzyki elektronicznej czy koncert metalowy były wydarzeniami skierowanymi właśnie do nich. Mimo to, frekwencja na wielu z tych imprez była daleka od oczekiwanej, biorąc pod uwagę rangę zaproszonych artystów. Co więcej, znaczną część bawiących się stanowiły osoby spoza Suchej Beskidzkiej, które nierzadko przyjechały z bardzo odległych stron naszego kraju.
Ten paradoks skłania do refleksji. Dlaczego lokalna społeczność, mając na wyciągnięcie ręki dostęp do wysokiej jakości wydarzeń kulturalnych, tak często z niego nie korzysta? Czyżby sprawdziło się tu stare porzekadło „cudze chwalicie, swego nie znacie”? Czy koncert staje się atrakcją dopiero wtedy, gdy trzeba na niego przejechać dziesiątki, a nawet setki kilometrów? Być może w dzisiejszych czasach grill na działce w gronie znajomych stał się dla wielu bardziej kuszącą alternatywą niż wspólne przeżywanie muzycznych emocji na żywo. Gdy mieszkańcy są o to pytani wprost, nie potrafią udzielić odpowiedzi i finalnie padają słowa „a w zasadzie to nie wiem czemu nie poszedłem”. Organizatorzy się zastanawiają… Czy to kwestia przesytu?
Żyjemy w czasach, w których dostęp do kultury jest łatwiejszy niż kiedykolwiek. Wystarczy jedno kliknięcie, aby obejrzeć koncert światowej gwiazdy online, posłuchać muzyki w dowolnym gatunku albo obejrzeć transmisję z festiwalu. W tej sytuacji lokalne wydarzenia mogą wydawać się mniej atrakcyjne – nawet jeśli odbywają się tuż pod naszym nosem i są dostępne za darmo.
Być może przyzwyczailiśmy się też do nadmiaru atrakcji. Gdy mamy wrażenie, że „coś zawsze się dzieje”, tracimy poczucie wyjątkowości i odkładamy decyzję o pójściu na koncert. A potem… nie idziemy wcale.
Pojawiające się w przestrzeni publicznej głosy krytyki o braku oferty dla młodych wydają się w tym kontekście szczególnie krzywdzące. Trudno bowiem oczekiwać od organizatorów dalszych inicjatyw, skoro te już istniejące spotykają się z ograniczonym zainteresowaniem. I nie przekonuje ich fakt, że biorący udział w tegorocznych wydarzeniach, nie kryli zachwytu. Oczywiście cieszy się, że wydarzenia kulturalne przyciągają do naszego miasta gości z całej Polski, bo stanowią one w ten sposób element promocji i pokazują, że Sucha Beskidzka jest otwarta. Jednak przede wszystkim koncerty organizowane są z myślą o lokalnej społeczności, by uczestnicząc w nich mogli się integrować, dobrze bawić i przeżywać emocje. Pozytywna energia, świetna muzyka i niepowtarzalna atmosfera – to wszystko ominęło tych, którzy woleli zostać w domach.
Organizatorzy, ponosząc duży wysiłek zarówno organizacyjny, ale także finansowy, zrobili wiele, by kultura w Suchej Beskidzkiej była żywa, atrakcyjna i różnorodna. Koncerty były, artyści przyjechali, scena stała… Ale to od publiczności zależy, czy wydarzenie naprawdę się wydarzy. Bo koncert bez widowni, nawet najlepszy, traci swój sens. Może zatem więc warto postawić sobie pytanie: czy potrafimy docenić to, co mamy na miejscu, i czy jesteśmy gotowi wziąć udział w tworzeniu życia kulturalnego swojego miasta? Bo jeśli nie my – mieszkańcy Suchej – to kto?
Wojciech Ciomborowski