Przejdź do stopki

Jeszcze dekadę temu interwencje podejmowane przez strażników miejskich, a związane ze zwierzętami, dotyczyły wyłącznie bezpańskich psów, które stanowiły zagrożenie dla mieszkańców miasta. Bo jak można przejść spokojnie, gdy sfora ujadających nierzadko słusznych rozmiarów czworonogów stoi ci na drodze. Teraz zgłaszane interwencje są zgoła inne i rzadko dotyczą zagrożenia dla przechodniów, lecz chęci udzielenia im pomocy.

Co jakiś czas daje o sobie znać,  znany ze swoich niekonwencjonalnych sposobów uprawy ojcowizny „rolnik-hodowca”.  Tym razem nawoził nie pole ale drogę. Napełniony po brzegi  gnojem wóz ciągnięty przez  rolnika gubił swoją zawartość . Zaniepok

W niektórych częściach miasta  pieszy idąc chodnikiem musi wykazać się nie lada umiejętnościami . Kierowca może na nim stanąć ale pod pewnymi warunkami, które są ściśle określone w prawie o ruchu drogowym. W  tym przypadku jedynie lekkoatletyczne zdolności 

Kontrole pieca w czerwcu? Przecież to nie sezon grzewczy. Strażnicy i poza sezonem „pomagają” wyciągać plastiki z pieca przygotowane do spalenia. Tym samym można powiedzieć , że truciciele powietrza nie mogą się czuć bezkarnie o żadnej porze roku…

W jednym z lokali mieszkalnych podczas kontroli pieca strażnicy nie zastali właściciela. Nigdzie nie pracujący posiadacz mieszkania wyjechał w podróż do stolicy małopolski gdzie przebywał do wieczora.

Suscy strażnicy do pieców zaglądają od wielu lat i wydawać by się mogło, że już nic nie jest w stanie ich zdziwić a jednak są miejsca, w których z niedowierzaniem odkrywają nowe niekonwencjonalne metody ogrzewania pomieszczeń.

Słoiki pełne popiołu świadczą, że okres grzewczy był pracowitym okresem dla mundurowych. Strażnicy wspomagani przez Ekodoradcę pukali do domów w różnych częściach miasta. Odwiedziny nie dla każdego skończyły się pomyślnie.

Od wielu lat w stolicy powiatu zamieszkują bezdomni, którzy tutaj mają swoje korzenie ale również imigranci z innych gmin. Możliwość uprawiania „zawodu” bezdomnego przynosi korzyści nie tylko lokalnym ale również przyjezdnym bo w wiosce nikt tak jak w mieście nie wspomoże go dobrym słowem, kanapką czy w końcu groszem, który jest niezbędny do codziennych zajęć z zakresu spożywania „wody rozmownej”. Wychodzenie z bezdomności powinno być ich życiowym celem ale wybór jest zawsze jeden i ten sam. Po co się męczyć, wstawać do pracy, opłacać czynsz gdy wszystko jest na wyciagnięcie ręki pod warunkiem, że nie ma się gdzie mieszkać. Jedzenie zapewni MOPS a na inne potrzeby zawsze można zdobyć wyciągając rękę na ulicy przedstawiając się jako osoba bezdomna. Odpowiedni wygląd, nieco ubrudzony , odpowiednie ciuchy utrzymujące modowe trendy w tym zawodzie, odpowiedni specyficzny zapach nieznanej firmy to klucz do sukcesu pozyskiwania środków do życia. Bo, kto nie ulituje się nad zaniedbanym, bez środków do życia człowiekiem.

W związku z okresem grzewczym suscy strażnicy wzywani są do dymiących kominów. Czujność i świadomość mieszkańców w tym zakresie rośnie z roku na rok i dobrze. 

Problem bezdomności występuje nie tylko w świecie zwierząt domowych. Gmina jak może stara się walczyć z tym problemem wydając niemałe pieniądze na ten cel. Co gdy problem dotyczy zwierząt dzikich wolno żyjących, przecież nie są bezdomne bo mieszkają w lesie a, że są wolne, chodzą gdzie chcą i przysparzają nie lada problemu naszym mieszkańcom.

Mają swoje rejony działania. Gdy strażnicy „przeganiają” ich z jednego miejsca, pojawiają się w innym utrudniając życie lokatorom. Bo, kto chce na korytarzu klatki schodowej spotkać leżącego na wpół przytomnego od alkoholu mężczyznę i wszechobecny fetor

Zaniepokojony mieszkaniec naszego miasta, wstąpił do Urzędu i poinformował, że na zewnątrz budynku przy głównym wejściu jeden ptak morduje drugiego. Ponieważ ten drugi jeszcze żyje, cyt. „trzeba go ratować".

W niedzielny poranek  mieszkańcy miasta przecierali oczy ze zdumienia widząc pobojowisko pozostawione przy jednej z ulic miasta. Zniszczone reklamy leżały na ziemi,  a części drewnianego płotu rozrzucone były po ulicy. Przecież nie zapowiadali halnego, a tu  zniszczenia niczym po przejściu tornada. Jednak nie była to sprawa silnych wiatrów, tylko kilku mężczyzn, którzy w sobotnią alkoholową noc postanowili „się sprawdzić" w sztukach walki ze stojącymi reklamami i drewnianym płotem. 

Co łączy siedmiu mężczyzn, którzy wybrali drogę tułacza. Ich losy  zgoła podobne do siebie, ale jakże inne. Każdy ma swoją historię. Stracili meldunek w Suchej Beskidzkiej, mieszkania, często rodzinę i wszystko, co mieli. Łączy ich jedno - miłość do alkoholu. 


W południe starszy mężczyzna z powiatu suskiego wracając ze szpitala usiadł by odpocząć na jednej z ławek w Rynku. Na sąsiedniej ławce rozgrywały się sceny niczym z wenezuelskiej telenoweli. Młody mężczyzna spierał się z młodą kobietą. 


Na płycie Rynku w środku dnia spotkało się czterech mężczyzn. Prowadząc konwersacje, wspierali się tanim alkoholem.

Jeden z mieszkańców miasta próbował pozbyć się pozostałości z krzewów, które wcześniej przyciął. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie kłopoty ściągnie na siebie.

W czerwcowe popołudnie mieszkaniec miasta wybrał się na spacer, zabierając ze sobą pieska.

​Mimo że dzień taniego wina przypada na 4 listopada, na terenie miasta co rusz można spotkać miłośników tego trunku, którzy święto obchodzą cały rok. 

Na suskim targowisku zamontowane są kamery i to wcale nie od parady. Przekonał się o tym jeden z mieszkańców naszego miasta, chyba „nosiciel głupoty”, bo pod okiem kamery nocną porą ze środy na czwartek wracając z melanżu, zwinął znak drogowy wartości kilkuset złotych.