Przejdź do stopki

Straż Miejska w Suchej Beskidzkiej regularnie w każdym sezonie grzewczym przeprowadza kontrole palenisk. Zdarza się, że już podczas kontroli stwierdzone zostaje ponad wszelką wątpliwość spalanie odpadów i wówczas bez taryfy ulgowej nakładane są kary. W przypadku, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie spalania odpadów, a właściciel kotłowni temu zaprzecza, strażnicy miejscy pobierają próbki popiołu, które przesyłane są do analizy pod kątem spalania odpadów.

Wprowadzony kilka lat temu system wywozu odpadów w pojemnikach z przypisanym numerem uporządkował i ułatwił legalne pozbywanie się odpadów. Jednak zdarza się, że po wyczerpaniu limitu pozbywanie się nadwyżki odpadów przybiera różne formy.

Jeden z posiadaczy lokalu handlowego w Suchej Beskidzkiej  nie czekając na regularny wywóz odpadów prowadzony na terenie miasta puścił je z dymem. Chyba nie przypuszczał, że czujne oko mieszkańców dojrzy wydobywający się dym z posesji a rozchodzący się smrodek połechta czujne nosy przechodniów.



Jeden z mieszkańców miasta próbował pozbyć się pozostałości z krzewów, które wcześniej przyciął. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie kłopoty ściągnie na siebie.

Korzystający  z socjalnych dobroci gminy mężczyzna,  pewnego dnia wezwał do  lokalu socjalnego, w którym zamieszkuje, urzędników by coś zrobili z Jego kominem, bo zima idzie, a w piecu nie chce się palić. "Na pewno trzeba wezwać  kominiarza..." mówił zatroskany znający się na rzeczy były "blokers", którego losy tak się potoczyły, że  ciepłe mieszkanko z kaloryferami zamienił na lokal socjalny.

Mundurowi w sezonie grzewczym otrzymują zgłoszenia od mieszkańców dotyczące wydobywającego się z komina smrodku. Mimo, że  prowadzona jest szeroka kampania w tym kierunku nadal zdarza się, że do pieca trafia nie tylko węgiel.

Mimo, że wywóz odpadów na terenie miasta Sucha Beskidzka jest dobrze zorganizowany i znacznie wzrosła świadomość mieszkańców w zakresie gospodarowania odpadami nadal zdarza się, że metoda pozbywania się śmieci odbiega od przyjętych norm.

Była czwarta nad ranem, gdy nosy mundurowych połechtane zostały ciepłym smrodkiem. Dobrze się trzeba było rozglądnąć by dostrzec za domem na jednej z ulic gęsty dym.